poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Tak szybko, jak tylko potrafisz ‹BaekYeol›

Tytuł: Tak szybko, jak tylko potrafisz 
Długość: 1.764 słowa - oneshot 
Pairing: BaekYeol    
Rodzaj: romans, fluff 
Rating: G 
Opis: Baekhyun znajduje małego kotka. Pokazuje go swojemu chłopakowi - ten jednak wydaje się nie być zachwycony puszystym znaleziskiem.

 



Z każdym kolejnym krokiem wyciągał nogę do przodu tak daleko, jak tylko się dało. Nie przeszkadzały mu gilgoczące jego policzki kosmyki złotych loków - powiewających delikatnie na wietrze wiosennego popołudnia. Jedyne co miał w głowie w tym momencie to śpiew rozradowanych ptaków, szelest zielonych drzew parku i wyobrażenie czekającego na niego chłopaka. Już nawet nie zwracał uwagi na pęki kolorowych kwiatów piętrzących się zaledwie kilka metrów dalej, po obu stronach asfaltowej alejki. Po prostu parł naprzód uśmiechając się do siebie w ten jedyny, głupkowaty sposób.
Park Chanyeol zwolnił odrobinę podnosząc wzrok na gałęzie brzozy. Tak jak jego włosy, falowały cicho przywodząc na myśl powierzchnię spokojnego jeziora. Taki relaksujący widok…
Zaabsorbowany intensywnością koloru listków skręcił w prawo, w boczną alejkę. Zaraz pożałował własnego braku uwagi napotykając na drodze mniejszą od siebie przeszkodę. Oczywiście, ze mniejszą – przecież to był Chanyeol.
- Matko przenajświętsza! Patrz przed siebie chłopcze..!
Zatrzymał się gwałtownie i nawet nie patrząc na ofiarę swojej niezdarności zaczął gorliwie się kłaniać mamrotając słowa przeprosin. Po upewnieniu się, że właśnie nieświadomie nie został młodocianym recydywistą przewracającym starsze panie ukłonił się po raz ostatni i popędził naprzód.
Właśnie mijał małą fontannę obleganą przez grupkę dzieci, kiedy w oddali ujrzał znajomą sylwetkę odwróconą do niego plecami. Postać przeszła jeszcze parę kroków i opadła na najbliższą ławkę zarzucając ramię na oparcie. Nogi luźno zarzucone na siebie przechylały się z boku na bok w rytm melodii grającej w głowie nastolatka.
Cały Baekhyun.
Na twarz rudzielca momentalnie wkradł się szeroki, choć trochę przerażający uśmiech. Ostatni odcinek drogi pokonał biegiem nie mogąc doczekać się umówionego spotkania. Jego długie nogi sprawiły, że dystans ten stał się zadziwiająco krótki - jednak tym razem uważnie patrzył czy nie ma przed sobą innych gości parku. Z taką prędkością ponowne zderzenie mogłoby się okazać trochę bardziej niebezpieczne od poprzedniego.
- Byun Baek! – zawołał radośnie raptownie przystając tuż przed wyciągniętymi kończynami starszego. Pęd biegu rozmierzwił mu fryzurę tworząc na głowie coś w rodzaju gniazda. Rozpromieniony podniósł rękę do góry żeby pomachać drugiemu – co z tego, że byli tuż obok siebie. Chanyeol wewnętrznie czuł, że musiał to zrobić. To było coś jak rozglądanie się na lewo i na prawo przed przejściem przez ulicę. Przyzwyczajenie.
Brunet podniósł zamyślony wzrok przerywając nucenie rytmicznej piosenki. Uśmiechnął się na widok zmachanego chłopaka.
- Aż tak ci się śpieszy? Jeszcze ci się nogi poplączą – parsknął Baekhyun podnosząc się z siedzenia. Przeciągnął się i strzepał kurz zalegający na jego spodniach. Spojrzał w świecące oczy drugiego – jaśniały teraz prawdziwym uczuciem szczęścia. Mogłoby się to wydawać dziwne, bo ostatni raz spotkali się zaledwie dzień wcześniej. Ale Chanyeol naprawdę cieszył się, że może spotkać tamtego ten kolejny raz. Każda minuta spędzona razem była w jakiś sposób specjalna.
Złotowłosy tylko wyszczerzył się jeszcze bardziej. Przysunął się do ciała niższego i skradł mu szybki całus w policzek pozostawiając twarz Baekhyuna w odcieniu różowych hortensji rosnących nieopodal. Niższy przygryzł wargę i chwycił dłoń Chanyeola.
Powolnym krokiem ruszyli wzdłuż długiej alejki.
*
- I mówisz że przyszliśmy tutaj po raz kolejny… Dla jakiegoś futrzaka? – Chanyeol jęknął żałośnie przykrywając twarz wnętrzem dłoni.  – Myślałem, że chodzi tutaj o kogoś innego… - Wskazał na siebie palcem wydymając wargi w uroczej ekspresji. Baekhyun aż zachłysnął się po raz kolejny widząc ogromne oczy młodszego otwarte do granic możliwości. Szybko popatrzył z powrotem na drogę unikając zabójczego wzroku. Dłuższe obserwowanie min Chanyeola mogłoby się dla niego źle skończyć. Już o tym wiedział.
- Nie tylko dla niego… Wiesz o tym dobrze – bąknął szurając butami o czarną powierzchnię. – Tylko przystaniemy na momencik, skoro już tutaj jesteśmy…
- Ja już to widzę, przystaniemy! Specjalnie mnie tu zaciągnąłeś, chociaż wiesz, że koty to nie moja specjalność... Założę się, że tak naprawdę to gruby zwierz z bogatego domu, który wykrada się do parku żeby wyżebrać od niewinnych ludzi puszkę kociego żarcia więcej. Mały dupek… Podstępny pchlarz – mamrotał pod nosem Chanyeol kopiąc po drodze małe kamyki. Niczym obrażone dziecko wepchnął ręce głębiej do kieszeni i pochylił nisko głowę wgapiając się w własne stopy. Długo nie pozostał w takiej pozycji, bo przeszkodziło mu w tym szturchnięcie w ramię pochodzące od Baekhyuna.
- Nie bredź, skoro nawet go nie widziałeś! Zamknij się już i chodź. To niedaleko. Spodoba ci się.
Z tymi słowami brunet pociągnął towarzysza w stronę trawnika. Stąpali miękko po zielonej trawie nie wytwarzając przy tym żadnych dźwięków. Podeszwy ich butów nie tarły już o powierzchnię betonu, wręcz przeciwnie – zatapiały się lekko zostawiając na świeżym dywanie podłużne wgłębienia. Wywołało to na twarzy wyższego lekki uśmiech. Uwielbiał zieleń.
- Długo jeszcze? – spytał niecierpliwie wychylając głowę do góry i na boki w poszukiwaniu czegoś godnego uwagi. Baekhyun przewrócił oczami i puścił rękę Chanyeola. Przystanął przy najbliższym drzewie pochylając się nisko nad ziemią. Przesuwał po niej wzrokiem w skupieniu marszcząc brwi – szukał charakterystycznej puszystej kuleczki, która powinna gdzieś się tutaj kryć.
Rudzielec patrzył z zaciekawieniem jak chłopak odgarnia długie pnącza wierzby zagłębiając się w wiszących w powietrzu listkach. Podszedł bliżej i zamknąwszy oczy oparł się plecami o masywny pień. Niech sobie Baek szuka zwierzaka, skoro tak bardzo chce. Tylko oby nie za długo. Dzień był zbyt krótki i piękny żeby go marnować na poszukiwania bezpańskiego futrzaka.
Chanyeol podniósł powieki słysząc tryumfalny okrzyk drugiego. Odepchnął się od drewna podążając za znajomym głosem. Przesunął delikatnie gałęzie zasłaniające mu widok i wychylił się ostrożnie za ramię klęczącego bruneta. Zamrugał zdziwiony kiedy jego oczom ukazał się mały, biały kociak – turlający się po trawie wraz z porządnie rozbebeszoną kulką czerwonej włóczki. Wyglądał jak garść mięciutkiego pierza z parą wielkich, zielonych oczu.
Baekhyun podniósł lekko głowę uśmiechając się promiennie. Spojrzał z dumą na minę wyższego w tym samym czasie przebiegając długimi palcami przez jasne futerko.
- Jest świetny, prawda? Pomyśleć, że nikt go jeszcze nie przygarnął. Gdybym mógł, już bym to zrobił… Co za życie – westchnął ciężko ponownie kierując oczy na urocze stworzenie -  dalej próbujące uśmiercić kłębek materiału swoimi malutkimi pazurkami.
Złotowłosy zmierzył kota sceptycznym wzrokiem. Przestąpił z nogi na nogę. To coś w domu jego chłopaka? Oj nie… Tego już by było za wiele. Już widział te czerwone szramy na ramionach, pamiątki próby zapoczątkowania przyjaźni między człowiekiem a kotem. W jego przypadku tak to się zawsze kończyło. Dlatego teraz pamiętał, żeby zachować odpowiedni dystans. Stał z boku obserwując radosne miny klęczącego i wydawane przez niego dźwięki adoracji.
- Baek… Często tu bywasz? – zapytał z zastanowieniem przechylając głowę.
- No w sumie tak… Od kiedy pierwszy raz go zobaczyłem po prostu nie mogłem do niego nie przyjść kolejny raz… Jest zbyt kochany. Tylko spójrz!
Chanyeol odskoczył do tyłu, gdy tuż przed jego oczami niespodziewanie pojawił się obiekt jego nie-sympatii trzymany przez niższego. Popatrzył z wyrzutem na bruneta ignorując jego  podstępny uśmiech. Co prawda kot nie był taki zły – ale mimo wszystko wrodzona nienawiść wygrywała. Chłopak odwrócił się na pięcie i wsadził dłonie do kieszeni.
- Baw się dalej ze swoim słodziakiem, ja idę na swoją umówioną randkę. Wrócę późno! – rzucił przez ramię wlokąc się z powrotem na deptak. Pogwizdując wymyśloną na poczekaniu piosenkę przeczesał włosy palcami i wynurzył się z kłębów gałęzi wierzby.
Nie to nie. Sam sobie pójdzie na spacer.
*
Baekhyun patrzył z niedowierzaniem na Chanyeola oddalającego się z wypisanym na twarzy fochem. Położył białego kota na trawie i po raz ostatni pogłaskał go po grzbiecie. Uśmiechnął się lekko rzucając włóczkę w przeciwną stronę. Teraz musiał poświęcić trochę uwagi większemu kociakowi.
Strzelił kostkami w palcach i ruszył za rudzielcem potrącając po drodze kępkę kwiatów. Nie przejął się tym jednak w krótkim czasie doganiając młodszego. Uczepił się jego ramienia ciągnąc je lekko na dół niczym dziecko błagające rodziców o przejażdżkę na barana. Wydął dolną wargę i wbił wzrok w wielkie, brązowe oczy.
- Yeol, no nie bądź taki… To tylko kot! Nie mów, że jesteś zazdrosny – zażartował potrząsając ciałem wyższego. Nie doczekał się odpowiedzi, więc znów szturchnął chłopaka w bok, samemu zataczając się od mocy jaką w to włożył. Wydał z siebie dźwięk pełen dezaprobaty.
Szli tak przez parę minut: Chanyeol, nie raczący wydusić słowa i Baekhyun skaczący wokół niego podczas nieudanych prób zwrócenia na siebie uwagi. Cała scena z pewnością wyglądała z boku dość komicznie – jakiś chuderlawy nastolatek próbujący wyciągnąć olbrzyma z wewnętrznej zadumy. Biedni ludzie osuwali się im z drogi obawiając się ciosu pochodzącego od nadpobudliwego Baekhyuna. Ten natomiast nie zwracał na nich najmniejszej uwagi będąc pogrążonym w wypełnianiu swojego zadania: udobruchać Chanyeola.
Zrezygnowany w końcu zatrzymał się tuż przed wyższym, stając mu na drodze. Chanyeol oczywiście tego nie zauważył pogrążony w swoich (z pewnością bardzo rozbudowanych i mądrych) rozmyślaniach. Moment później z zaskoczeniem zlokalizował oplatające się wokół niego drobne ramiona. Chcąc, nie chcąc, zatrzymał się centralnie w objęciach Baekhyuna, którego głowa spoczywała teraz na klatce piersiowej nastolatka.
Udając że tego nie zauważył, Chanyeol zaczął rozglądać się po okolicy zupełnie ignorując bruneta. Ten niemal natychmiast chwycił jego twarz i skierował na dół, ku swojej.
- No weź… Gdzie podział się twój entuzjazm? Obraziłeś się? A może chcesz, żebym cię głaskał jak tamtego kota?
Niższy wyszczerzył zęby w uśmiechu wpatrując się w oczy chłopaka. Po chwili jednak spoważniał widząc wyraz twarzy tamtego. Jego wzrok biegał wszędzie - unikał kontaktu wzrokowego. Pulchne policzki przybierały teraz coraz ciemniejszy kolor sprawiając że twarz Chanyeola wyglądała w tej chwili na bardziej dziecinną niż zazwyczaj. Całość pieczętowały kępki jasnych loków opadających mu na czoło.
Ten widok wystarczył, aby Baekhyun wypruwał sobie mentalnie wnętrzności powstrzymując się od niemiłosiernego maltretowania policzków wyższego. Z wielkim trudem odchrząknął i odsunął się nieco przygryzając wargę. Spojrzał szybko na twarz Yeola badając jej wyraz, po czym chwycił go za rękę i pociągnął za sobą, w stronę drewnianej ławki. Na miejscu zmusił chłopaka do siadu, a sam stanął przed nim podnosząc ręce do jego głowy.
Brunet zaczął energicznie mierzwić złote włosy uśmiechając się przy tym tak,  jakby właśnie bawił się z małym zwierzakiem. Głaskał, czochrał, bawił się policzkami… Przesuwał palcami po kosmykach napawając się ich zadziwiającą miękkością – tak niespodziewaną po facecie w tym wieku.
- Biedny, mały Park Chanyeol! Czujesz się odrzucony? Taka szkoda… Dobrze by było, gdyby ktoś cię przygarnął – Baekhyun przechylił głowę na bok posyłając miły uśmiech zdezorientowanemu chłopakowi. – Co powiesz na nowego właściciela?
Z tym zdaniem zaśmiał się głośno klepiąc się otwartą dłonią po piersi. Dalej chichocząc odwrócił się w połowie i zaczął dalej iść betonową alejką. Uderzył się parę razy w udo przywołując tym gestem siedzącego. Obrócił się całkowicie naprzód wtykając dłonie do kieszeni i kontynuując swój powolny chód.
- Na co czekasz? Pośpiesz się, albo znowu zostaniesz sam! Co jak co, ale ja cię nie porzucę. Choćbym miał na ciebie alergię.
Chanyeol patrzył nieprzytomnie na oddalające się plecy Baekhyuna. Po chwili uśmiechnął się do siebie kręcąc głową z niedowierzaniem. Przeczesał palcami swoje włosy, po czym wstał i pobiegł w kierunku starszego.
Tak szybko jak tylko potrafił.