Długość: 1.764 słowa - oneshot
Pairing: BaekYeol
Rodzaj: romans, fluff
Rating: G
Opis: Baekhyun znajduje małego kotka. Pokazuje
go swojemu chłopakowi - ten jednak wydaje się nie być zachwycony puszystym
znaleziskiem.
❤
Z każdym kolejnym krokiem wyciągał nogę do przodu tak daleko, jak
tylko się dało. Nie przeszkadzały mu gilgoczące jego policzki kosmyki złotych
loków - powiewających delikatnie na wietrze wiosennego popołudnia. Jedyne co
miał w głowie w tym momencie to śpiew rozradowanych ptaków, szelest zielonych
drzew parku i wyobrażenie czekającego na niego chłopaka. Już nawet nie zwracał
uwagi na pęki kolorowych kwiatów piętrzących się zaledwie kilka metrów dalej,
po obu stronach asfaltowej alejki. Po prostu parł naprzód uśmiechając się do
siebie w ten jedyny, głupkowaty sposób.
Park Chanyeol zwolnił odrobinę podnosząc wzrok na gałęzie brzozy. Tak
jak jego włosy, falowały cicho przywodząc na myśl powierzchnię spokojnego
jeziora. Taki relaksujący widok…
Zaabsorbowany intensywnością koloru listków skręcił w prawo, w boczną
alejkę. Zaraz pożałował własnego braku uwagi napotykając na drodze mniejszą od
siebie przeszkodę. Oczywiście, ze mniejszą – przecież to był Chanyeol.
- Matko przenajświętsza! Patrz przed siebie chłopcze..!
Zatrzymał się gwałtownie i nawet nie patrząc na ofiarę swojej
niezdarności zaczął gorliwie się kłaniać mamrotając słowa przeprosin. Po upewnieniu
się, że właśnie nieświadomie nie został młodocianym recydywistą przewracającym
starsze panie ukłonił się po raz ostatni i popędził naprzód.
Właśnie mijał małą fontannę obleganą przez grupkę dzieci, kiedy w
oddali ujrzał znajomą sylwetkę odwróconą do niego plecami. Postać przeszła
jeszcze parę kroków i opadła na najbliższą ławkę zarzucając ramię na oparcie.
Nogi luźno zarzucone na siebie przechylały się z boku na bok w rytm melodii
grającej w głowie nastolatka.
Cały Baekhyun.
Na twarz rudzielca momentalnie wkradł się szeroki, choć trochę
przerażający uśmiech. Ostatni odcinek drogi pokonał biegiem nie mogąc doczekać
się umówionego spotkania. Jego długie nogi sprawiły, że dystans ten stał się
zadziwiająco krótki - jednak tym razem uważnie patrzył czy nie ma przed sobą
innych gości parku. Z taką prędkością ponowne zderzenie mogłoby się okazać
trochę bardziej niebezpieczne od poprzedniego.
- Byun Baek! – zawołał radośnie raptownie przystając tuż przed wyciągniętymi
kończynami starszego. Pęd biegu rozmierzwił mu fryzurę tworząc na głowie coś w
rodzaju gniazda. Rozpromieniony podniósł rękę do góry żeby pomachać drugiemu –
co z tego, że byli tuż obok siebie. Chanyeol wewnętrznie czuł, że musiał to
zrobić. To było coś jak rozglądanie się na lewo i na prawo przed przejściem
przez ulicę. Przyzwyczajenie.
Brunet podniósł zamyślony wzrok przerywając nucenie rytmicznej piosenki.
Uśmiechnął się na widok zmachanego chłopaka.
- Aż tak ci się śpieszy? Jeszcze ci się nogi poplączą – parsknął Baekhyun
podnosząc się z siedzenia. Przeciągnął się i strzepał kurz zalegający na jego
spodniach. Spojrzał w świecące oczy drugiego – jaśniały teraz prawdziwym
uczuciem szczęścia. Mogłoby się to wydawać dziwne, bo ostatni raz spotkali się
zaledwie dzień wcześniej. Ale Chanyeol naprawdę cieszył się, że może spotkać
tamtego ten kolejny raz. Każda minuta spędzona razem była w jakiś sposób
specjalna.
Złotowłosy tylko wyszczerzył się jeszcze bardziej. Przysunął się do ciała
niższego i skradł mu szybki całus w policzek pozostawiając twarz Baekhyuna w
odcieniu różowych hortensji rosnących nieopodal. Niższy przygryzł wargę i
chwycił dłoń Chanyeola.
Powolnym krokiem ruszyli wzdłuż długiej alejki.
*
- I mówisz że przyszliśmy tutaj po raz kolejny… Dla jakiegoś futrzaka?
– Chanyeol jęknął żałośnie przykrywając twarz wnętrzem dłoni. – Myślałem, że chodzi tutaj o kogoś innego… -
Wskazał na siebie palcem wydymając wargi w uroczej ekspresji. Baekhyun aż
zachłysnął się po raz kolejny widząc ogromne oczy młodszego otwarte do granic
możliwości. Szybko popatrzył z powrotem na drogę unikając zabójczego wzroku.
Dłuższe obserwowanie min Chanyeola mogłoby się dla niego źle skończyć. Już o
tym wiedział.
- Nie tylko dla niego… Wiesz o tym dobrze – bąknął szurając butami o
czarną powierzchnię. – Tylko przystaniemy na momencik, skoro już tutaj
jesteśmy…
- Ja już to widzę, przystaniemy! Specjalnie mnie tu zaciągnąłeś,
chociaż wiesz, że koty to nie moja specjalność... Założę się, że tak naprawdę
to gruby zwierz z bogatego domu, który wykrada się do parku żeby wyżebrać od
niewinnych ludzi puszkę kociego żarcia więcej. Mały dupek… Podstępny pchlarz –
mamrotał pod nosem Chanyeol kopiąc po drodze małe kamyki. Niczym obrażone
dziecko wepchnął ręce głębiej do kieszeni i pochylił nisko głowę wgapiając się
w własne stopy. Długo nie pozostał w takiej pozycji, bo przeszkodziło mu w tym
szturchnięcie w ramię pochodzące od Baekhyuna.
- Nie bredź, skoro nawet go nie widziałeś! Zamknij się już i chodź. To
niedaleko. Spodoba ci się.
Z tymi słowami brunet pociągnął towarzysza w stronę trawnika. Stąpali
miękko po zielonej trawie nie wytwarzając przy tym żadnych dźwięków. Podeszwy
ich butów nie tarły już o powierzchnię betonu, wręcz przeciwnie – zatapiały się
lekko zostawiając na świeżym dywanie podłużne wgłębienia. Wywołało to na twarzy
wyższego lekki uśmiech. Uwielbiał zieleń.
- Długo jeszcze? – spytał niecierpliwie wychylając głowę do góry i na
boki w poszukiwaniu czegoś godnego uwagi. Baekhyun przewrócił oczami i puścił
rękę Chanyeola. Przystanął przy najbliższym drzewie pochylając się nisko nad
ziemią. Przesuwał po niej wzrokiem w skupieniu marszcząc brwi – szukał
charakterystycznej puszystej kuleczki, która powinna gdzieś się tutaj kryć.
Rudzielec patrzył z zaciekawieniem jak chłopak odgarnia długie pnącza
wierzby zagłębiając się w wiszących w powietrzu listkach. Podszedł bliżej i zamknąwszy
oczy oparł się plecami o masywny pień. Niech sobie Baek szuka zwierzaka, skoro
tak bardzo chce. Tylko oby nie za długo. Dzień był zbyt krótki i piękny żeby go
marnować na poszukiwania bezpańskiego futrzaka.
Chanyeol podniósł powieki słysząc tryumfalny okrzyk drugiego.
Odepchnął się od drewna podążając za znajomym głosem. Przesunął delikatnie
gałęzie zasłaniające mu widok i wychylił się ostrożnie za ramię klęczącego
bruneta. Zamrugał zdziwiony kiedy jego oczom ukazał się mały, biały kociak –
turlający się po trawie wraz z porządnie rozbebeszoną kulką czerwonej włóczki.
Wyglądał jak garść mięciutkiego pierza z parą wielkich, zielonych oczu.
Baekhyun podniósł lekko głowę uśmiechając się promiennie. Spojrzał z
dumą na minę wyższego w tym samym czasie przebiegając długimi palcami przez
jasne futerko.
- Jest świetny, prawda? Pomyśleć, że nikt go jeszcze nie przygarnął.
Gdybym mógł, już bym to zrobił… Co za życie – westchnął ciężko ponownie kierując
oczy na urocze stworzenie - dalej
próbujące uśmiercić kłębek materiału swoimi malutkimi pazurkami.
Złotowłosy zmierzył kota sceptycznym wzrokiem. Przestąpił z nogi na
nogę. To coś w domu jego chłopaka? Oj
nie… Tego już by było za wiele. Już widział te czerwone szramy na ramionach,
pamiątki próby zapoczątkowania przyjaźni między człowiekiem a kotem. W jego
przypadku tak to się zawsze kończyło. Dlatego teraz pamiętał, żeby zachować
odpowiedni dystans. Stał z boku obserwując radosne miny klęczącego i wydawane
przez niego dźwięki adoracji.
- Baek… Często tu bywasz? – zapytał z zastanowieniem przechylając
głowę.
- No w sumie tak… Od kiedy pierwszy raz go zobaczyłem po prostu nie
mogłem do niego nie przyjść kolejny raz… Jest zbyt kochany. Tylko spójrz!
Chanyeol odskoczył do tyłu, gdy tuż przed jego oczami niespodziewanie
pojawił się obiekt jego nie-sympatii trzymany przez niższego. Popatrzył z
wyrzutem na bruneta ignorując jego
podstępny uśmiech. Co prawda kot nie był taki zły – ale mimo wszystko
wrodzona nienawiść wygrywała. Chłopak odwrócił się na pięcie i wsadził dłonie
do kieszeni.
- Baw się dalej ze swoim słodziakiem, ja idę na swoją umówioną randkę.
Wrócę późno! – rzucił przez ramię
wlokąc się z powrotem na deptak. Pogwizdując wymyśloną na poczekaniu piosenkę
przeczesał włosy palcami i wynurzył się z kłębów gałęzi wierzby.
Nie to nie. Sam sobie pójdzie na spacer.
*
Baekhyun patrzył z niedowierzaniem na Chanyeola oddalającego się z
wypisanym na twarzy fochem. Położył białego kota na trawie i po raz ostatni
pogłaskał go po grzbiecie. Uśmiechnął się lekko rzucając włóczkę w przeciwną
stronę. Teraz musiał poświęcić trochę uwagi większemu kociakowi.
Strzelił kostkami w palcach i ruszył za rudzielcem potrącając po drodze
kępkę kwiatów. Nie przejął się tym jednak w krótkim czasie doganiając
młodszego. Uczepił się jego ramienia ciągnąc je lekko na dół niczym dziecko
błagające rodziców o przejażdżkę na barana. Wydął dolną wargę i wbił wzrok w wielkie,
brązowe oczy.
- Yeol, no nie bądź taki… To tylko kot! Nie mów, że jesteś zazdrosny –
zażartował potrząsając ciałem wyższego. Nie doczekał się odpowiedzi, więc znów
szturchnął chłopaka w bok, samemu zataczając się od mocy jaką w to włożył.
Wydał z siebie dźwięk pełen dezaprobaty.
Szli tak przez parę minut: Chanyeol, nie raczący wydusić słowa i
Baekhyun skaczący wokół niego podczas nieudanych prób zwrócenia na siebie
uwagi. Cała scena z pewnością wyglądała z boku dość komicznie – jakiś
chuderlawy nastolatek próbujący wyciągnąć olbrzyma z wewnętrznej zadumy. Biedni
ludzie osuwali się im z drogi obawiając się ciosu pochodzącego od
nadpobudliwego Baekhyuna. Ten natomiast nie zwracał na nich najmniejszej uwagi
będąc pogrążonym w wypełnianiu swojego zadania: udobruchać Chanyeola.
Zrezygnowany w końcu zatrzymał się tuż przed wyższym, stając mu na
drodze. Chanyeol oczywiście tego nie zauważył pogrążony w swoich (z pewnością
bardzo rozbudowanych i mądrych) rozmyślaniach. Moment później z zaskoczeniem
zlokalizował oplatające się wokół niego drobne ramiona. Chcąc, nie chcąc,
zatrzymał się centralnie w objęciach Baekhyuna, którego głowa spoczywała teraz na
klatce piersiowej nastolatka.
Udając że tego nie zauważył, Chanyeol zaczął rozglądać się po okolicy
zupełnie ignorując bruneta. Ten niemal natychmiast chwycił jego twarz i
skierował na dół, ku swojej.
- No weź… Gdzie podział się twój entuzjazm? Obraziłeś się? A może
chcesz, żebym cię głaskał jak tamtego kota?
Niższy wyszczerzył zęby w uśmiechu wpatrując się w oczy chłopaka. Po
chwili jednak spoważniał widząc wyraz twarzy tamtego. Jego wzrok biegał
wszędzie - unikał kontaktu wzrokowego. Pulchne policzki przybierały teraz coraz
ciemniejszy kolor sprawiając że twarz Chanyeola wyglądała w tej chwili na
bardziej dziecinną niż zazwyczaj. Całość pieczętowały kępki jasnych loków
opadających mu na czoło.
Ten widok wystarczył, aby Baekhyun wypruwał sobie mentalnie wnętrzności
powstrzymując się od niemiłosiernego maltretowania policzków wyższego. Z
wielkim trudem odchrząknął i odsunął się nieco przygryzając wargę. Spojrzał
szybko na twarz Yeola badając jej wyraz, po czym chwycił go za rękę i pociągnął
za sobą, w stronę drewnianej ławki. Na miejscu zmusił chłopaka do siadu, a sam
stanął przed nim podnosząc ręce do jego głowy.
Brunet zaczął energicznie mierzwić złote włosy uśmiechając się przy
tym tak, jakby właśnie bawił się z małym
zwierzakiem. Głaskał, czochrał, bawił się policzkami… Przesuwał palcami po
kosmykach napawając się ich zadziwiającą miękkością – tak niespodziewaną po facecie
w tym wieku.
- Biedny, mały Park Chanyeol! Czujesz się odrzucony? Taka szkoda…
Dobrze by było, gdyby ktoś cię przygarnął – Baekhyun przechylił głowę na bok
posyłając miły uśmiech zdezorientowanemu chłopakowi. – Co powiesz na nowego
właściciela?
Z tym zdaniem zaśmiał się głośno klepiąc się otwartą dłonią po piersi.
Dalej chichocząc odwrócił się w połowie i zaczął dalej iść betonową alejką.
Uderzył się parę razy w udo przywołując tym gestem siedzącego. Obrócił się
całkowicie naprzód wtykając dłonie do kieszeni i kontynuując swój powolny chód.
- Na co czekasz? Pośpiesz się, albo znowu zostaniesz sam! Co jak co,
ale ja cię nie porzucę. Choćbym miał na ciebie alergię.
Chanyeol patrzył nieprzytomnie na oddalające się plecy Baekhyuna. Po
chwili uśmiechnął się do siebie kręcąc głową z niedowierzaniem. Przeczesał palcami
swoje włosy, po czym wstał i pobiegł w kierunku starszego.
Tak szybko jak tylko potrafił.