sobota, 23 lutego 2013

Po prostu na mnie poczekaj ‹BaekYeol›


Tytuł: Po prostu na mnie poczekaj
Długość: 534 słowa - oneshot 
Pairing: BaekYeol   
Rodzaj: Dramat
Rating: R
Opis: Byun Baekhyun – w przeszłości dotkliwie zraniony, wypełniony zarazem strachem, jak i pragnieniem pod maską “bycia w porządku”. Teraz nie potrafi już nic oprócz okłamywania bliskich, znajomych oraz samego siebie.


Co dzień to czuję.
A może jednak nie powinienem używać tego słowa? Jest dla mnie za trudne tak jak milion innych które i tak używam będąc praktycznie do tego zmuszanym. Czuć. Co to znaczy? Dlaczego w ogóle nauczono mnie tego słowa? Odpowiedz mi proszę na te pytania.
Pęczki liter łączące się w bukiety zdań - pachnące, śliczne i kolorowe. Ja już się przekonałem, że wcale takie nie są. Mógłbym raczej powiedzieć, że czuję tylko zapach plastiku. Sam nim cuchnę. Te kwiaty są zbyt sztuczne, żeby mogły być prawdziwe… Mimo to każdego kolejnego dnia topię się na łące tego fałszerstwa. Nienawidzę tego zielska. Chociaż dobrze wiem, że z nich wszystkich to ja jestem najbardziej nim pokryty.
To śmieszne. Bo myślą, że jest zupełnie inaczej.
Oni mnie kochają. Za moją osobowość. Mówią „Ciągle się uśmiechasz”, „Jak ty to robisz, że nie masz zmartwień”, „Chciałbym być taki jak ty”.
Naprawdę nie wiem jak można być aż tak naiwnym. Chodziłem w dzieciństwie na zajęcia z aktorstwa zaledwie 2 lata. Nie mogłem stać się aż taki dobry.
A może to nawet lepiej? Nie muszę się nikomu tłumaczyć, co się ze mną dzieje. Dlaczego każdego pierdolonego dnia wyglądam tak, jakbym miał się za chwilę rozpłakać.
Łatwiej jest zacisnąć zęby i cofać słone krople powoli zbierające się w kącikach moich oczu.
Przecież mam po prostu uczulenie na kurz! No tak, zapomniałem… Znacie mnie lepiej niż ja sam siebie… - chłopak uśmiechał się słodko do ludzi naokoło.
Wszystkie te kłamstwa, udawanie – bo boję się wyrażać uczucia? Możliwe. A nawet pewne. Unikam tych słów. Uciekam od nich jak od ognia, jakby miały mnie spalić.
Ale to dopiero mała część skromnej osoby Byun Baekhyuna. Pewnie zastanawiasz się, czym to wszystko jest spowodowane. Dlaczego trzymam w sobie tyle żalu, nie mając odwagi go komukolwiek wyjawić.
Co dzień to czuję.
Przerażającą pustkę pożerającą mnie od środka. Gdybym mógł, najchętniej schowałbym się w swoim pokoju i nigdy nie wychodził.
Może chodzi o to, że nie mam nikogo przy sobie. Chciałbym mieć kogoś, na kogo ramieniu oparłbym swoją zmęczoną głowę. Kogoś, przy kim w końcu, pierwszy raz w swoim nędznym życiu poczułbym zapach nie plastiku, a kwiatów. Nie musiałbym w końcu udawać, jak bardzo chciałbym, żebyś był tą osobą. Jedyną, która poznałaby prawdziwego mnie.
Nie będę już nawet marzyć o miłości – woń tego kwiatu jest dla mnie za ciężka, zbyt intensywna. Nie wytrzymałbym. Chociaż tak naprawdę jest tym czego najbardziej pragnę.
To zabawne. Czyżbym pragnął własnej przegranej? Uciekam od tego wszystkiego celowo. Jakby pod zielonymi liśćmi kryły się ostre nożyczki czekające tylko żeby poranić moją i tak już skaleczoną duszę. Ale mimo to, mimo własnej zawziętości, wciąż mam nadzieję, że cię spotkam.
Oszukuję wszystkich naokoło. Ciebie, Chanyeol, chociaż mnie nie znasz. Samego siebie. Dzień w dzień.
I pytam tylko dlaczego wtedy zgodziłem się na ten „związek”. Nazwałbym to raczej… Pierwszym promieniem słońca, który zapoczątkował usychanie mojej łąki. Ach, przepraszam. Teraz już pustyni, pełnej sztuczniaków.
Będę po prostu siedzieć cicho i dalej udawać, że wszystko jest w porządku. Siedzieć w cieniu, którego i tak nie ma na tych moich wydmach pełnych piachu. Nie, nie będę się do ciebie zbliżać, nie chcę zostać znowu obrzucony błotem. Jednak wiem, że jednocześnie pragnę cię mieć przy sobie.
Jestem pojebanym masochistą.

Za chciwy ‹HunHan›

Tytuł: Za chciwy
Długość: 904 słowa - twoshot (część II)
Pairing: HunHan

Rodzaj: Romans
Rating: R

Opis: Może i nie znają się zbyt dobrze, ale oboje wiedzą czego chcą. Nie każdy to pokazuje – do czasu. Od tej chwili każda minuta czasu spędzonego razem będzie zupełnie inna niż dotychczas…



Część I



- Podejdź do mnie.
Obserwowałem z rozbawieniem starszego chłopaka, który najwyraźniej próbował ze wszystkich sił zachować swój cenny wizerunek. Naprawdę nie wiem na co czekał – tylko przedłużał ten nieznośny czas, odwlekał moment, w którym wreszcie oboje dostaniemy to, co tak bardzo chcieliśmy. Widziałem wszystko. Sposób, w jaki na mnie patrzył, za każdym razem kiedy mijał mnie na ulicy. Czułem jego wzrok na swoich wargach, twarzy, ciele. Tak bardzo niezaspokojony pod twarzą uroczego dwudziesto-dwu latka. Tak bardzo chciwy…
- Dlaczego się wahasz?
Luhan wstał - momentalnie zrobiłem to samo. Nie umknie mi. Nie tym razem.
Gdy tylko ruszył w kierunku drzwi ująłem jego rękę i pociągnąłem tak, aby to drobne ciało znalazło się tuż naprzeciw mojego własnego. Pomagając sobie szarpnięciem materiału koło jego szyi zbliżyłem się do jego ucha. Oczywiście postarałem się aby mój szept zabrzmiał wyraźnie i dobitnie.
- Nie uciekniesz…
Zamknąwszy oczy wciągnąłem zapach tej alabastrowej skóry. Powstrzymywanie się od zrobienia czegoś więcej niż tylko muskania jej wargami było bardzo męczące. Poczułem napinające się mięśnie Luhana.
- Nie mów mi co mam robić.
Uśmiechnąłem się w jego szyję.
- Dlaczego?
- Bo to niegrzeczne…
Zaśmiałem się cicho wypuszczając gorące powietrze na chłopaka przed sobą. Mówił, jakby sam nie był jeszcze bardziej niegrzeczny ode mnie.
Zamierzałem tylko rozbić na szczątki tę jego barierę. Wtedy okazałoby się na co go stać.
- Nie wytrzymasz długo. Za każdym razem, kiedy mnie widzisz, nie możesz przestać. Wiem o tym aż za dobrze…
Poruszył się lekko. Jednak nie na tyle, żeby się ode mnie oddalić. Czekałem.
- A co jeśli ty pierwszy ulegniesz?
Niedobry chłopiec. Trzeba było mu pokazać, kto tu rządzi. Więc to zrobiłem. I zasmakowałem jego słodkich ust patrząc prosto w zaskoczone oczy. Jeszcze tylko trochę…
Zdziwiłem się lekko czując szarpnięcie na własnym ubraniu – nie żeby mi się to nie podobało, wręcz przeciwnie. Uśmiechając się lekko pozwoliłem mu na zgwałcenie moich ust. Oddałem pocałunek czując coraz większy apetyt.. Właśnie w tej chwili zacząłem się cieszyć z mojego osiągniętego celu.
- A nie mówiłem?
Kolejną rzeczą jaką poczułem był miękki materiał kanapy na moich plecach. Nie mogąc się powstrzymać oblizałem wargi napawając się widokiem przede mną. Nawet nie musiałem się fatygować żeby rozebrać Luhana - robił to za mnie ciągnąc za guziki swojej koszuli. Widocznie nie mógł już wytrzymać gorąca, jakie biło z wnętrza jego ciała.
- Zrobisz to też dla mnie?
Przekrzywiłem głowę na bok wskazując palcem na siebie. Oparłem się wygodnie o siedzenie czekając na chłopaka. Ten już bez wahania wdrapał się na moje kolana i zaczął rozpinać materiał na mojej klatce piersiowej. Przygryzłem wargę kiedy starszy przejechał ostrymi paznokciami po odkrytej skórze. Zacisnąłem dłonie w pięści.
- Ładnie to tak.. Ukrywać się przed wszystkimi?
Wyrzuciłem te słowa przez zaciśnięte zęby chwytając Luhana za kark i przyciągając bliżej. Zacząłem lekko muskać wargami powierzchnię jego szyi aby zaraz potem przykryć ją językiem i kąsać zębami. Starałem się opanować, ale robiłem się coraz bardziej zachłanny. Zsunąłem koszulę z jego ramion, wciągnąłem kolejną porcję uzależniającego zapachu jasnej karnacji. Jak jakiś narkoman…
- Nie pozostawiasz mi wyboru...
Ostatnia część tego zdania przeszła nagle w cichy jęk. Przerwałem na moment zatrzymując się w zagłębieniu między obojczykami Luhana. Znalazłem.
Odchylił głowę do tyłu chwytając się kurczowo mojej koszuli. W miarę mojego zajmowania się tym miejscem z ust chłopaka przede mną uciekało coraz więcej rozkosznych dźwięków które sprawiały, że było mi goręcej niż kiedykolwiek w moim krótkim życiu. Oczywiście zostawiłem tam ślad mojej obecności. Nie żeby Luhana to w tej chwili obchodziło. Albo żeby był tego świadom. Czułem, jak coraz bardziej napiera na moje spodnie - i tak zresztą niemiłosiernie ciasne.
Chłopak najwyraźniej zaczynał mieć dosyć swojej słabości, bo odnalazł palcami moje włosy i odciągnął mnie od siebie. Zakręciło mi się w głowie z przyjemności kiedy tamten wyraźnie rozpalony przycisnął swój gorący język do mojej szyi. Wolną dłonią dziko wodził po mojej odsłoniętej klatce piersiowej, co wywoływało dreszcze przebiegające wzdłuż linii kręgosłupa.
Luhan chyba bardzo chciał udowodnić, że ktoś taki drobny jak on może być tym dominującym w związku. Jednak coraz większą frajdę sprawiało mi uświadamianie mu, że wcale tak nie jest. Patrzyłem tylko na tę jego zarumienioną od gorąca śliczną twarz. Szkoda tylko, że niewinny obraz psuła para łapczywych oczu.
Przebiegłem dłonią po wybrzuszeniu spodni starszego, co skutkowało ugryzieniem mnie w skórę pod uchem. Niewzruszony dalej dręczyłem go przez materiał czekając na reakcję.
- Nie baw się ze mną...
Chłopak siedzący mi na kolanach złapał mój nadgarstek i odciągnął od swojego krocza. Dalej trzymając, chwycił mnie za brodę i przyciągnął do naszego pierwszego francuskiego pocałunku. Już zamierzałem wygrać walkę pomiędzy naszymi językami, kiedy nagle zatrzymałem się wypuszczając cichy jęk prosto w jego usta. Starszy bezczelnie wpakował rękę do moich spodni zajmując się w tym samym czasie odkrywaniem wnętrza moich ust. Cholera… Chciałem to zatrzymać, ale moje mięśnie stwierdziły że w tym właśnie momencie wezmą sobie wolne. Tym razem to moje policzki pokryły się czerwienią, a Luhan zadowolony z siebie cieszył się możliwością dotykania mojego ciała. Po prostu czułem to, czułem jak jego wargi formują się w złośliwy uśmiech.
W końcu oderwał się ode mnie oblizując swoje spuchnięte wargi. To był gest zarezerwowany dla mnie…
- Jesteś naprawdę nieprzewidywalny – stwierdziłem przygryzając własną, z pewnością już czerwoną.
Sięgnąłem do paska spodni chłopaka szybko radząc sobie z zapięciem. Zdarłem z niego tkaninę niczym bestia skórę ze swojej ofiary. Nie starałem się już nawet ściągnąć swojego ubrania do końca.
Nie było czasu…
Starszy ugiął się pod moim dotykiem. Uśmiechnąłem się na widok jego rozchylonych ust.

Za słaby ‹HunHan›

Tytuł: Za słaby  
Długość: 611 słów - twoshot (część I)
Pairing: HunHan  
Rodzaj: Romans  
Rating: R
Opis: Może i nie znają się zbyt dobrze, ale oboje wiedzą czego chcą. Nie każdy to pokazuje – do czasu.

 


Opierał policzek na tej swojej chudej dłoni, długich palcach, które tylko pomagały mu w osiągnięciu jego celu. Denerwujący gówniarz. Myśli, że wszystko dostanie ot tak, jeśli użyje odpowiednich słów.
- To tylko kwestia czasu…
- Uważaj na słowa.
Na twarzy Sehuna pojawił się po prostu jeszcze większy, jeszcze bardziej podstępny uśmiech. I tak już wąskie oczy zwężyły się ukazując zaledwie skrawki brązowych tęczówek. Z jego ust wydobył się cichy chichot. To sprawiło że moje serce zabiło szybciej – o wiele szybciej, niż bym tego chciał.
- Przecież widzę to w twoich oczach – Młodszy zarzucił nogę na nogę nadal wpatrując się we mnie swoimi ciemnymi ślepiami. Gdybym mógł, uciekłbym w tej chwili z pokoju. Ale nie mogłem – wtedy bym z nim przegrał. A na to nie mogłem sobie pozwolić.
- To tylko odbicie twoich własnych.
Pomyślałem, że zbiję go tym z tropu choć na chwilę – jednak Sehun ciągle wyglądał na pewnego siebie. Tak irytująco pewnego jak fakt, że nie mogłem odwrócić od niego wzroku. Zupełnie jakbym nie chciał ominąć choćby jednego, najmniejszego ruchu chłopaka przede mną.
Pożądałem go równie mocno jak pragnąłem żeby zostawił mnie w świętym spokoju. Nie wiem co byłoby dla mnie lepsze w tym momencie. Zatracenie się? Pozwolenie temu człowiekowi na złapanie mnie w swoje zdradzieckie sidła? Czy też dalsze oszukiwanie samego siebie, wmawianie sobie że to tylko dziecinna zabawa…
Sehun poprawił się na siedzeniu i wygodnie usadowił. Po chwili, jak to miał w zwyczaju, zwilżył swoje różowe wargi językiem. Cholerny dupek. Wiedział, że ów ruch działał ma mnie w ten sposób. Szybko odwróciłem wzrok. Na pieprzone szklanki. Tak, szklanki. W sumie to nie wiem co w nich było. Nie tknąłem swojej.
- Podejdź do mnie.
Nie wiem co było gorsze – szalona gonitwa myśli w mojej głowie czy to, że nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Czy też zmusić swoje uparte mięśnie do jakiegokolwiek ruchu. Po prostu obserwowałem czubki swoich butów marząc o nabyciu umiejętności teleportacji.
Mógłby się na mnie tak nie patrzeć. Chociaż przez pięć minut… Głupią minutę.
- Dlaczego się wahasz?
Zamrugałem. Mimo protestów własnych kończyn wstałem. Patrzyłem chwilę przed siebie pustym wzrokiem. Nawet nie zauważyłem, że Sehun też wstał. Nawet nie usłyszałem.
Już miałem uciec – wyjść stąd najprędzej jak się dało tym samym przegrywając z nim tą grę. Jednak już po pierwszym moim kroku młodszy złapał mnie za rękę i szybko obrócił. Chwycił w garść kołnierz mojej koszuli.
- Nie uciekniesz…
Wyszeptał to prosto do mojego ucha z jakąś… pewnością w głosie. To tylko jeszcze bardziej rozbudziło moje biedne, małe ciało… Dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie kiedy poczułem gorące powietrze na mojej szyi. Po chwili znalazły się na niej usta Sehuna. Tego już za wiele.
- Nie mów mi co mam robić.
- Dlaczego?
- Bo to niegrzeczne…
Znowu ten chichot.
- Nie wytrzymasz długo. Za każdym razem, kiedy mnie widzisz, nie możesz przestać. Wiem o tym aż za dobrze…
Czułem się jak sparaliżowany. Sam już nie wiedziałem co mam zrobić. Ciało odmawiało mi posłuszeństwa. A to wszystko przez niego. I jego podstępne intrygi.
Nie mógł jak normalny człowiek powiedzieć. Musiał się ze mną bawić, jak z jakąś zabawką.
- A co jeśli ty pierwszy ulegniesz?
Uśmiechnąłem się lekko. Tamten złapał mnie za kark gwałtownie przyciągając jeszcze bliżej. Drugą ręką objął moją talię. Polizał wargi. Moje. Nie poruszyłem się nawet o milimetr. Tylko spojrzałem mu w oczy. To był największy błąd w moim życiu.
Wyrwałem nadgarstek z uścisku wyższego i chwyciłem materiał ubrania na jego klatce piersiowej. Pociągnąłem, rozchyliłem własne usta i odpłaciłem się tym samym. Pogłębiłem pocałunek czyniąc go jeszcze bardziej pasjonującym... chciwym.
- A nie mówiłem?
Zirytowany popchnąłem go na kanapę rozrywając guziki własnej koszuli.
Sehun przesunął językiem po swoich wygiętych w uśmiech wargach.



Część II