środa, 15 maja 2013

Słodki jak kawa ‹SeKai›


Tytuł: Słodki jak kawa
Długość: 1.644 słowa - oneshot
Pairing: SeKai
Rodzaj: romans
Rating: R
Opis: Praca u Jongina polega na wielu aktywnościach. Problemy zaczynają się, kiedy Kai postanawia dowiedzieć się więcej o Sehunie, powoli  burząc relację "szef-pracownik", a Luhan staje się coraz bardziej irytujący przez przedmiotowe traktowanie ludzi. Mimo tego Sehun jest jak nakręcona zepsuta zabawka - ciągle wraca, psując swoje i tak już chwiejące się wnętrze.

 

Długi palec sunący po powierzchni białej porcelany. Na dół, jeszcze niżej… Aż będzie miał dosyć. Do momentu, kiedy zapragnie chwycić to cholerstwo i rozbić w drobny mak, kalecząc się później na jego odłamkach.
Nie, nie chodziło tu o ciało Sehuna. W żadnym wypadku.
Jongin chwycił kubek płynnym ruchem przystawiając go do swoich ust. Musiał całkiem mocno odchylić głowę – aromatycznego napoju z każdą chwilą było coraz mniej. Fakt ten zmusił chłopaka do zaparzenia nowej porcji i po raz kolejny wsypania do środka niebotycznej ilości cukru.
Nie wiedział która to była kawa tej nocy.
Wiedział natomiast, że ten gnojek znowu to robił.
Brunet przymknął oczy rozciągając swój obolały kark. Powolnym krokiem podszedł do oszklonej ściany – nigdzie mu się nie śpieszyło. W przeciwieństwie do kolorowych świateł, które migały teraz dziesiątki metrów pod jego stopami. Świateł zatopionych w ciemnych ulicach ruchliwego miasta.
Wiedział, że on gdzieś tam jest. W sumie nie powinno go to obchodzić. Cała ta umowa pomiędzy nimi, jej treść i zasady – wszystko powoli sypało się każdego wieczoru, kiedy Sehun znikał gdzieś w odmętach tego syfu i wracał jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Takie przynajmniej wrażenie miał Jongin.
Po co czeka? Powinien już dawno położyć się spać i mieć wszystko serdecznie w dupie. Bo tak miało być od samego początku. Dopóki sobie nie wymyślił, że mu zależy.
A zresztą, kogo to obchodzi.
Jongin odwrócił się od okna dmuchając do wnętrza rozgrzanego naczynia. Powłóczył zmęczonymi nogami, aż do eleganckiej kanapy na którą bezwiednie opadł – nie miał już po prostu siły. Życie w biegu, sława, samotność. Wszystko na jednej głowie. To za dużo.
Chociaż nogi bolały go nie tylko z tego jednego powodu. Sehun wiedział z jakiego.
Chłopak rozprostował kończyny uśmiechając się pomimo swojego podłego nastroju. Może rzeczywiście powinien to przerwać i zatracić się w tym co było dla młodego człowieka najważniejsze – w pracy. Ale po co, kiedy tak jest zabawniej… I ciekawiej.
Jego przymknięte powieki drgnęły nieznacznie na dźwięk otwieranego zamka drzwi. Uśmiech zniknął mu z twarzy.
W cichym mieszkaniu słyszał dokładnie każdy szelest tworzony przez Sehuna. Oczywiście próbował poruszać się jak najciszej – jednak w przestronnym apartamencie kroki wręcz odbijały się od ścian tworząc coś na wzór słabego echa.
Odgłosy powoli przeniosły się do salonu, w którym siedział brunet. Moment później Jongin usłyszał stłumione parsknięcie – przybysz najwidoczniej przestał martwić się tym, ile narobi hałasu wchodząc do mieszkania w środku nocy. Jakby to było najnormalniejsze w świecie po prostu przeszedł obok zatrzymując się dopiero na dźwięk znajomego głosu.
- I co? Tym razem też mi nie powiesz?
Jongin podniósł głowę z oparcia kierując wzrok na wysoką postać stojącą zaledwie parę metrów od niego. Sehun był odwrócony do niego plecami – nawet nie zadał sobie trudu, żeby odpowiedzieć na pytanie. Zamiast tego podszedł do najbliższego krzesła i niedbale rzucił na nie swoją kurtkę. Zaraz potem skierował się do następnego; odsunął je od stołu.
Wiedział, że był obserwowany. Przyzwyczaił się do tego. Codziennie, pary oczu patrzyły na każdy jego ruch. Każdy gest. Choćby mrugnięcie powiek, drgnięcie różowych warg… Taka praca.
Usiadł przeczesując włosy cienkimi palcami. Podniósł ciemne oczy i wbił je w te należące do jego rozmówcy.
- Znowu czekasz? To do ciebie niepodobne… Zacząłeś się interesować swoją zabawką – Sehun oblizał dolną wargę, najwyraźniej rozbawiony całą sytuacją. Jongin przewrócił oczami. On nie miał powodów do śmiechu.
- Denerwujesz mnie… Ilu ich jeszcze jest? Może nie powinieneś tu w ogóle wracać? Co z tym całym Luhanem? Miał za mało kasy? A może sam cię wywalił, chociaż ciągle do niego wracasz? Nie ważne ile razy pytam, ty i tak mi nie powiesz…
Blondyn momentalnie spoważniał prostując się na drewnianym krześle. Zmierzył ciemnoskórego zirytowanym wzrokiem, po czym wstał i podszedł szybkim krokiem do kanapy. Nie wahając się ani chwili pochylił się nad Jonginem mocno opierając dłonie o jego uda.
- Nie. Interesuj. Się. To nie twoja pierdolona sprawa. – Sehun uśmiechnął się słodko na widok mrużących się oczu. – A Luhan po prostu stosuje się do umowy. Nie to co ty.
Młodszy przygryzł wargę i podniósł się do góry. Odwrócił się w stronę drzwi od sypialni.  Jongin zmierzył go badawczym wzrokiem.
- Przestań węszyć, Kai. Inaczej będę musiał zrezygnować. I pójść stąd, na zawsze.
Tym razem to na twarzy Jongina pojawił się uśmiech, aby zaraz zamienić się w głośny śmiech. Blondyn dalej spokojnie (jak mu się wydawało) stał na swoim miejscu wpatrując się tępo w podłogę.
- Tak? A to coś nowego. Myślałem, że niczego już się nie dowiem z twoich żałosnych wypowiedzi. Powinienem zapytać kogoś bardziej wylewnego. Jak sądzisz, ile dowiedziałbym się od twojego Luhana?
Brunet obserwował jak z każdym jego słowem sylwetka Sehuna sztywnieje, a jego palce nerwowo bawią się końcem rękawa.
- On nie jest mój. – Rzucił szorstko przez ramię. – To ja jestem jego.
Po tym zdaniu w pokoju nastała głucha cisza - zajmowana tylko przez głuche brzęczenie żarówek zapalonych w pomieszczeniu i nieregularne odgłosy ulicy. Jongin westchnął ciężko przecierając twarz wewnętrzną stroną dłoni. Męczące.
Wstał z kanapy i bezgłośnie odłożył kubek na stojącą nieopodal szklaną ławę. Bezczelnie przerywając ciszę przeszedł parę kroków żeby wyciągnąć rękę i położyć ją na ramieniu chłopaka. Z początku jego palce po prostu spoczywały na ciele blondyna muskając odsłoniętą skórę – chwilę później zacisnęły się na niej mocniej, próbując zwrócić na siebie uwagę.
- Pozwól mi go odciągnąć od ciebie…
Cisza.
Po pięciu krótkich sekundach ręka gwałtownie strącona wcześniej przez Sehuna przyciskała go teraz do ciemnej ściany. Zacisnął powieki kiedy na skutek zderzenia z jego płuc uciekła połowa znajdującego się tam powietrza. Wiedział, że walka z Kaiem w takim momencie nie ma najmniejszego znaczenia – dlatego spróbował użyć siły swoich słów.
- Czego w takim razie chcesz?! Naprawić moje życie? Trzeba było w pierwszej kolejności nie pakować się w to całe gówno. Gdybyś trzymał czasami w ryzach ten swój ciekawski tyłek, wszystko byłoby prostsze…
Jongin przechylił głowę patrząc spod grzywki na zmachanego chłopaka. Jego podniesiony głos wbrew oczekiwaniom go nie zaskoczył – wręcz przeciwnie, uśmiechnął się lekko w końcu widząc emocje wylewające się z Sehuna.
- Chcę żeby on się dowiedział. O mnie. – Sehun zamilkł rozszerzając oczy. Spojrzał z niedowierzaniem na Kaia, jakby był kimś, kto ma niepoukładane w głowie. – Żeby sobie uświadomił, że nie przyjdziesz na każde jego zawołanie, bo jesteś zajęty kimś innym.
Blondyn przygryzł wargę przyciskając plecy do ściany. Dla Luhana był prawdopodobnie tylko narzędziem, czymś co straciło swoje pierwotne znaczenie. Kiedyś było inaczej. Kiedyś miał znaczenie. Teraz – coś się zmieniło. Sehun czuł to każdym skrawkiem swojego ciała. Mimo tego wracał tam z powrotem, mając nadzieję na lepsze jutro.
Najgorsze było to, że zdradzał sam siebie zataczając wielkie koło własnej frustracji i bezsilności.
Denerwujące, a jednak prawdziwe.
Młodszy podniósł wzrok kilkakrotnie mrugając ciemnymi rzęsami. Zanim się odezwał, przyjrzał się brązowym oczom Kaia przepełnionym skupieniem i… spokojem.
- W takim razie zrób to – powiedział cicho. – Ja już mam to wszystko gdzieś.
Z tymi słowami oparł głowę o zimną powierzchnię i spojrzał na sufit. Jego ręce opadły luźno wzdłuż boków pozwalając na ekspozycję obojczyków chłopaka. Sehun po raz ostatni spojrzał spod przymkniętych powiek na Kaia, po czym zamknął je pogrążając się we własnej, bezkresnej ciemności.
Jongin zbliżył się do niego całym ciałem, równocześnie przechylając lekko głowę. Palce zaciskające się przed chwilą na ramieniu chłopaka powoli powędrowały na jego kark. Druga ręka bruneta znalazła się na ścianie, tuż obok głowy Sehuna. On sam poruszył się lekko próbując zignorować dreszcze przebiegające jego skórę.
Jeśli chodziło o Kaia – było to bardzo trudne.
Jongin zachęcony słowami i postawą drugiego jeszcze raz się uśmiechnął, zanim wystawił swój język i przebiegł nim po jasnym obojczyku. Jego właściciel otworzył na moment oczy, czego zaraz potem pożałował – widok bruneta pochylonego nad jego własnym ciałem połączony z ciepłym oddechem jaki czuł na szyi sprawił, że jego mięśnie przeszyła ciepła fala podekscytowania.
- Oryginalnie – stwierdził, gdy poczuł tworzony na jego skórze wilgotny ślad.
Kai tylko mruknął cicho w odpowiedzi, przysuwając się jeszcze bliżej. Najwolniej jak tylko potrafił, przystawił swoje usta do boku szyi Sehuna, który zacisnął własne wargi. Wiedział, że gdyby Luhan coś zobaczył, zapewne oszalałby z zazdrości i Bóg jeden wie jeszcze czego.
Należało mu się. W sumie Jongin wybrał dobry sposób.
Z myśli wyrwały go usta chłopaka, które zaczęły z zachłannością ssać fragment jego skóry. Blondyn rozchylił usta wypuszczając z nich cichy wzdech. Czuł jak policzki rozgrzewają mu się jak na słońcu, chociaż jedynym najbliższym źródłem ciepła był Jongin.
Starszy dosłownie torturował jego szyję całując, zwilżając ją językiem i drażniąc zębami. To trwało zdecydowanie za długo. Sehun zacisnął dłonie w pięści całą swoją silną wolą powstrzymując się od dotknięcia nimi włosów Kaia – wyglądały na takie miękkie… Zwłaszcza teraz, kiedy mógł je oglądać z tak małej odległości.
Zanim zdążył nawet pomyśleć o podniesieniu ręki do jego głowy, brunet zdążył już odchylić się do tyłu znowu przybierając na twarz chytry uśmiech. Skanował teraz wzrokiem swoją ofiarę, która najwyraźniej zamierzała właśnie wypuścić z ust porządną wiązankę przekleństw – zamiast tego została stłumiona przez głęboki pocałunek.
Sehun w tej chwili najchętniej cofnąłby się z uścisku chłopaka – zamiast tego gorzko się rozczarował  przypominając sobie, że właściwie to wciąż ma za sobą ścianę. Jakby to co miał teraz na szyi nie było wystarczające do całego zestawu jego zażenowania. Cholerny Kai.
Ale to co teraz robił było zbyt  uzależniające, żeby to przerwać.
Blondyn przymknął oczy jeszcze bardziej rozluźniając swoje opuchnięte już wargi. Nie mogąc się powstrzymać wychylił się lekko do przodu i wplótł swoje palce w ciemne włosy chłopaka. Pociągnął je lekko, co skutkowało niskim dźwiękiem pochodzącym z gardła Jongina.
Kiedy w końcu się od siebie oderwali, Sehun wciąż obejmował rękami starszego. Odzyskawszy zasoby tlenu wystarczające do pozostania świadomym, wyciągnął dłoń i dotknął palcami swojej szyi. Kai spojrzał w tamto miejsce i widocznie zadowolony oblizał wargi.
- Jedna wystarczy? – spytał zachęcająco, podczas gdy drugi przewrócił oczami.
- Nienawidzę kawy. Nie chlej jej tyle.
Jongin zaśmiał się cicho przysuwając się do ucha chłopaka.
- Będziesz się musiał przyzwyczaić, przykro mi.
Sehun nie wyczuł ani trochę winy w tonie jego głosu. Niemal nie potknął się o własne nogi, kiedy moment później został pociągnięty w stronę sypialni.