Długość: 721 słów - oneshot
Pairing: KaiSoo
Rodzaj: dramat, tragedia, angst
Rating: PG
Opis: Jongin czeka. Czeka długo, bezustannie i niecierpliwie, bo wie, że nie ma wyboru. Ale to co usłyszy będzie niestety najgorszą rzeczą w jego życiu.
❤
Woda nieprzerwanie dudniła w szyby równie zimne jak ona sama.
Ktoś by powiedział, że ten dźwięk jest jak muzyka poważna.
Wyrafinowany, dokładnie zaplanowany przez sędziwego kompozytora ślęczącego dnie
i noce nad zapisem każdej następnej nuty. Relaksuje, mówią. Ja natomiast
słuchając go w tej chwili z każdą kolejną minutą traciłem coraz więcej pewności
siebie i spokoju. Każde przesunięcie wskazówki zegara napawało mnie niepokojem
niczym piasek przesypujący się w klepsydrze. Chwila po chwili. Kolejne ziarnko
na górze pozostałych.
Kolejna kropla przesuwająca się po nierównej linii po powierzchni
okna.
Śledziłem ją wzrokiem czując nieprzyjemny uścisk w brzuchu. Nie ważne,
że byłem w swoim ciepłym pokoju i oglądałem szare, okropne popołudnie przez
taflę szkła. To nie miało najmniejszego znaczenia. Źródło mojego bólu nie siedziało
w ciele. Było znacznie głębiej, wyryte ciężkim narzędziem o nazwie „niepewność”.
Powiedział, żebym na niego czekał. Żebym nie przychodził. Chociaż bardzo
chciałem to zrobić, wiedziałem, że zrobiłoby się mu smutno. Ale obiecał że mi
to wynagrodzi. Że przyjdzie do mnie i powie to, czego nie chciał żebym
dowiedział się od faceta w białym fartuchu.
Mimo że nie wierzyłem za bardzo w Boga, tego wieczoru modliłem się do
niego ze wszystkich sił zamykając oczy i opierając czoło o splecione dłonie.
Nie wiem dlaczego, ale gdzieś głęboko wierzyłem, że to pomoże choć trochę.
Chciałem pomóc w każdy możliwy sposób, bo wiedziałem że ta osoba jest
najcenniejszą w moim małym świecie.
Próbowałem myśleć pozytywnie. Jednak wraz z upływem czasu strach
uderzał mnie w twarz coraz mocniej przypominając o drugiej drodze, którą los
mógł wybrać dla Kyungsoo. Bardzo krótkiej drodze. Zbyt krótkiej.
Nie myśl tak, Jongin. On zaraz przyjdzie. Z przepraszającym uśmiechem
na twarzy. „Wybacz, że się spóźniłem...”
Z nicią nadziei w oczach spojrzałem na koniec ulicy. Zacisnąłem
nerwowo usta nie widząc tam nikogo znajomego. Czy kiedykolwiek w życiu moje
dłonie trzęsły się aż tak bardzo?
Sfrustrowany ukryłem twarz w dłoniach aby po chwili znów złączyć je ze
sobą. To wszystko działo się o wiele, wiele za wolno. A deszcz nie przestawał
padać. Był identyczny jak zegar nie przestający bić. Ta klepsydra była chyba
bez dna.
Nie wytrzymałem. Chwyciłem kurtkę, zarzuciłem ją na siebie i zbiegłem
z klatki schodowej pokonując po trzy schody na raz. Wyszedłem z domu i wypadłem
na ulicę. Nie zwracając uwagi na wodę spływającą mi po karku wykręcałem szyję
szukając tak dobrze znanej mi sylwetki chłopaka.
Wtedy go zobaczyłem. Od razu wiedziałem, że coś nie jest tak. Poczułem
jak serce zamienia mi się w ciężki kamień rozbijający klepsydrę na drobne
części. Jej zawartość rozpływała się teraz po całym moim ciele bezlitośnie trując
kolejne komórki.
Szedł z opuszczoną głową, ledwo trzymając parasolkę. Nie widziałem
jego oczu spod grzywki. Był zbyt daleko. Zawołałem jego imię. Nie zareagował…
Żadnego uśmiechu, który tak bardzo pragnąłem zobaczyć. Kompletnie nic.
Pobiegłem w jego stronę najszybciej jak mogłem zderzając się z
smagającą mnie po twarzy wodą. A może to był jednak strach. Nie wiem.
Zatrzymałem się raptownie parę kroków przed nim. Podszedłem do niego
wolno obserwując bez słowa. Czekałem.
- Kyungsoo.
Podniósł lekko głowę jakby wyrwany z myśli. Zobaczyłem, jak się
dygota. A wcale nie było tak zimno.
Spojrzał na mnie oczami pełnymi łez, bólu, bezradności i wszystkich
negatywnych emocji jakie można było sobie tylko wyobrazić. Zacisnąłem dłonie w
pięści. Nie chciałem go takiego zobaczyć, nigdy w życiu. Szczątki klepsydry
wbiły się boleśnie w moje oczy. Poczułem się jakby krew przestała mi płynąć.
Chwyciłem go mocno za ramiona i potrząsnąłem. Oddychałem szybko i nierówno,
moje oczy były jak u szaleńca, którym właśnie tego wieczoru się stałem.
Wpatrywałem się nimi w twarz starszego, szukając tam pocieszenia należącego się
nie mnie, a jemu...
-Ile czasu, Kyungsoo?! Ile czasu!
Zamrugał powiekami, spod których wypłynęła woda mieszająca się z tą
pochodzącą z nieba. Przygryzł wargę i opuścił wzrok na dół. Nie chciał mi
powiedzieć. Ale musiał. Nie miał wyboru.
- Trzy miesiące…
Ten szept brzmiał jak wyrok. Którym w rzeczywistości był.
Zamarłem. Jedyne co mogłem w tej chwili zrobić.. nie. Nic już nie
mogłem zrobić.
Objąłem go mocno przyciskając do siebie. Miałem pusty umysł. Wszystkie
moje myśli ulotniły się wraz z tymi dwoma słowami. Po prostu trzymałem to, co
miałem utracić. I nie chciałem puścić, choćby nie wiem co. Ale wiedziałem, że
będę musiał.
- Zostanę z tobą. Choćby nie wiem co. Przysięgam.
Kropla spłynęła po moim policzku, równie zimnym jak ona sama.
Harmonijną melodię deszczu przedarł mój gorzki krzyk. Fałszywa nuta.
Wow. Twój język jest taki liryczny, pięknie opisujesz. Wreszcie znalazłam kogoś, kto też tak jak ja lubi pisać tak poetycko, haha xD
OdpowiedzUsuńMimo iż niezbyt lubię EXO, twój łanszot strasznie mi się spodobał, jest cudowny!
Choć zbyt często używasz słowa 'woda'. nie mogło być po prostu 'łzy'? ;3
nie no, teraz to już totalnie mnie dobiło :C pięknie opisane i tak się cieszę, że obiecał, że przy nim zostanie.. to jedyne pocieszenie w tym smutnym jednoparcie :c
OdpowiedzUsuńBardzo piękne, mam łzy w oczach. jeszcze nigdy(dotychczas) nie spotkałam się z takim hmm stylem pisma.
OdpowiedzUsuńSwietne! Jeszcze nikt nie doprowadzil mnie do placzu ff'em, a ty to zrobilas z latwoscia... Jednak chcialabym przeczytac KaiSoo napisane przez ciebie, a wesole, zastanawiam sie jakie by wyszlo xd
OdpowiedzUsuń